wtorek, 4 września 2012

Miesiąc miodowy w USA


Przy okazji pisania posta o nocnych zdjęciach Pragi przypomniałam wizytę w Nowym Yorku. Teraz przyznam się do tej wyprawy w całej rozciągłości, bo to miasto było tylko krótkim przystankiem na naszej trasie po wschodnim wybrzeżu.

Miejsca:




Lecąc z Warszawy wylądowaliśmy w Bostonie. To była nasza podróż poślubna. Tylko ja, mój świeżo upieczony Mąż ...moja przyjaciółka oraz jej mama :) Potem było jeszcze lepiej, bo nie było nas czworo, a już sześcioro, z kotem siedmioro, ponieważ pierwszym przystaniem był dom siostry przyjaciółki, jej Męża i kota, w Worcester niedaleko Bostonu.

Jak na podróż poślubną niestandardowo, ale było super.

Od początku. Stany darzę wyjątkowym sentymentem, więc kiedy pojawił się pomysł, żeby pojechać tam po raz kolejny nie wahałam się. To tu spędziłam najfajniejsze wakacje w swoim życiu, przymierałam głodem, wykonywałam beznadziejne prace, łącznie z zeskrobywaniem zaschniętych gum do żucia z podłóg sklepów sieci Walmart, zaliczyłam najlepsze imprezy i poznałam wyjątkowych ludzi. Kiedyś oddzielny post poświęcę na wspomnienie, bo są i śmieszne i niewiarygodne z perspektywy czasu. Do czego człowiek był zdolny.




Skupie się teraz na podróży poślubnej w której bierze udział na tym etapie już 6 osób :)
Worcester pod Bostonem...małe miasto w środkowej części stanu Massachusetts. Klimatyczne. Z pięknym dworcem, parkiem i ponad 100 letnimi domami wokół. Jak na USA to prehistoria.
I jeszcze jedno co zapamiętałam po imprezie inauguracyjnej nasz przyjazd, to to, że po 11 wieczorem nie można kupić alkoholu w Massachusetts i trzeba jechać stan obok do Connecticut :)






Nie mieliśmy zbyt dużo czasu, żeby je poznać, bo już następnego dnia polecieliśmy liniami Direct Flight, o ironio z przesiadką, do Naples na Florydzie.

 





Pamiętam jak koleżanka, która tam mieszka mówiła, że z Naples jest bardzo blisko do Miami, a ja nie sprawdzając na mapie wyobraziłam sobie odcinek 20 km. Okazało się, że dla niej, która mieszka w Stanach już od paru lat, bardzo blisko to 200 km w jedną stronę.

Myślałam, że plaże Miami i Ocean Drive będę codziennie eksplorować, a okazało się, że jestem dokładnie po drugiej stronie półwyspu.



Jednak po upragnionej wizycie w Miami okazało się, że Naples to raj na ziemi i wcale nie chciałabym spędzić 2 tygodni w Miami Beach, a dlaczego to już opiszę w kolejnym poście. Poniżej zdjęcia z Naples.












                                     













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...