czwartek, 30 sierpnia 2012

Jednak Londyn




Chciałam gdzieś polecieć na dłuższy weekend, ale niekoniecznie tanimi liniami, bo dopłaty do bagażu i zmarnowany czas na dojazdy na odległe od centrum lotniska. Co szczególnie przy opcji wyjazdu na 3-4 dni jest słabe.

Przypomniałam sobie o środowych promocjach lotu. W tym tygodniu „szalona środa” trwa wyjątkowo do dziś do północy i wyjątkowo udostępnili 40 kierunków. Normalnie jest ich podobno mniej.

Kuszący był Nowy York za 1600 zł, ale…

W cenie ok. 390 zł w obie strony,  wahałam się między Londynem, Amsterdamem i wciąż ciepłym w październiku, ok. 28 stopni Celsjusza, miastem Larnaca na południowym wybrzeżu Cypru.


Gdybym leciała sama pewnie wylądowałabym w Larnace, ale ze względu na mojego towarzysza podróży kupiłam bilety do Londynu.

Trzeba przyznać, że strona Lotu jest beznadziejna i wcale nie było to takie proste. Pyzatym znalezienie lotu w cenie, którą kuszą w hasłach promocyjnych nie było łatwe.
Z biletów można skorzystać między 1.10, a 15.12, ale tak naprawdę to w tym czasie dostępny był tylko jeden  termin w którym bilet kosztował obiecane 390 zł.

I tak z weekendu zrobiły mi się 8 dniowe wakacje w Londynie.
 
Byłam w Londynie niezliczoną ilość razy,bo przez rok mieszkałam 40 km na południe od miasta, ale jak oglądam zdjęcia z tego czasu to naprawdę lepsze zrobiłabym gdybym pod pachą nosiła kamerę obskurę, a nie aparat cyfrowy, więc nie będę nikogo męczyć ich widokiem. 

Z całą pewnością natomiast z październikowego wyjazdu przywiozę ich setki. 


Bardzo się na ten wyjazd cieszę!

 Photographer: Pete Maltbie

Kudowa Zdórj w promocji



Nie ma to jak połaszczyć się na promocję na Grouponie i wybrać się do hotelu, który zjawiskowo wygląda tylko na zdjęciach. Mowa o hotelu St. George w Kudowie Zdroju, z której dopiero co wróciliśmy. Hotel poza oczogwałcącą dekoracją wnętrz miał wspaniałą recepcję. Pytam Pani, jakie jest hasło do Internetu, Pani dzwoni do barmana z baru na piętrze, który jeszcze rano był kelnerem przy śniadaniu, a w południe ratownikiem na basenie. Ale nikt, ani barman, ani kelner, ani ratownik hasła nie znają. Po czym wszyscy sobie przypominają, że żadne hasło nie jest potrzebne, a jedyny problem to taki, że Internetu w hotelu wogóle nie ma. Podobno gdzieś ktoś słyszał, że kiedyś komuś, gdzieś przy parapecie udało się coś złapać, ale to było dawno.

Znajduje więc w holu komputer stacjonarny, chcąc zrobić pilnie przelew. Czekam na smsa z kodem, co by przelew zrealizować, ale telefon milczy. Okazuje się, że zasięgu nie ma, ani tego internetowego, ani telefonicznego. Pani radzi, żeby biec na górkę, że tam czasem smsa można złapać. Poleciałam, ale nie złapałam.

Już nie wspomnę o wizycie w hotelowym SPA i zabiegach w ramach oferty Grouponowej.
W pakiecie był masaż i maseczka. Za masaż, mając traumatyczne wspomnienia z innego hotelu, od razu podziękowałam, ale na maseczkę się skusiłam.
Okazało się, że ma mi ją zaaplikować „Doktor” od medycyny chińskiej, który jest Mongołem.
Mają tam takie piękne, skajkowe łóżka jak w prosektorium, na których można niewygodnie się rozłożyć i czekać na maseczkowy cud.
W moim przypadku była nim silna reakcja alergiczna na maseczkę, którą wszystkim taką samą nakładają bez względu na wiek i rodzaj cery. „Doktor” się przestraszył i kazał pędzić do umywalki, żeby dobrze zmyć.
Ale nie żałuje tej przygody, bo gość był przesympatyczny, mówił ze śmiesznym akcentem. Opowiedział mi o Ułan Bator i o życiu w Mongolii, kuchni, rodzinie itd. Było warto tym bardziej, że dzięki szybkiej reakcji, zniknęło mi to coś co maseczka spowodowała.

Ale wracając do nie załatwionego przelewu, musiałam wybrać się do Kudowy, która wydawała mi się być niezłą nudną dziurą, jako, że to uzdrowiskowa miejscowość, ale miło się rozczarowałam. No może poza smakiem wód w pijalni, w samym centrum Parku Zdrojowego. Woda, która nazywa się chyba Marchlewski, a która śmierdzi zgniłym jajem nie jest dobra. Jeśli chodzi o miłe niespodzianki to zaliczyć do nich należy świetną Pizzerię, do której trafiliśmy na obiad i zjazd Mustangów, które pojawiły się tam, ponieważ Kudowa była ostatnim ich przystankiem na trasie przez całą Polskę. Znaleźliśmy również teatr, a w nim wieczór z muzyką romską i pyszne gofry.    






 Bliższa i dalsza okolica Kudowy też jest warta tego, żeby jechać tu 450 km. Zupełnie przypadkowo we właściwej kolejności trafiliśmy gdzie trzeba.  




Zaczęliśmy od wyjścia na szlak, który był tuż za hotelem, którym dotarliśmy do Błędnych Skał, będących labiryntem wielkich głazów. Jedno co trzeba przyznać, to to, że położenie hotel ma świetne, oczywiście jeśli chodzi o wyjście na szlaki. Błędne Skały nie zajmują dużej powierzchni, ale robią wrażenie, a w połączeniu z samą drogą do tego miejsca był to fajny wypad. 







Następnego dnia weszliśmy na najwyższy szczyt w Górach Stołowych, czyli na Szczelinie Wielki.
Jak już byłam na samej górze to mi się humor poprawił, ale wchodzenie jest beznadziejne. Jakieś takie sztuczne, w tych swoich wyznaczonych metalowymi barierkami i schodami szlakach. W zasadzie to miejsce to takie Błędne Skały, tylko w większej skali i na większej wysokości. To co było niezwykłe to wielka szczelina, mająca chyba jakieś 25 m głębokości zwana piekiełkiem. Było zimno, mokro, strasznie i pięknie. 





















Na sam koniec zostawiliśmy sobie zwiedzanie Skalnego Miasta, będącego chyba jedną z większych atrakcji Czech. Położone bardzo blisko polskiej granicy trzeba przyznać, że bije na głowę Szczeliniec i Błędne Skały razem wzięte. Warto!









środa, 29 sierpnia 2012

Flight Radar

Tyle razy gapiąc się w niebo i widząc na nim samolot zastanawiałam się skąd i dokąd leci.

A dzisiaj jadąc samochodem, usłyszałam w radiu o gościach, którzy polują na samoloty chcąc zrobić im zdjęcie - plane spottersi, którzy do obserwowania nieba używają aplikacji w telefonie nazywającej się Flight Radar. Polega to na tym, że widząc samolot na niebie i kierując na niego telefon, odczytasz na ekranie inf. o kierunku lotu, prędkości, wysokości itd. Można np spr. jaka to linia i zobaczyć zdjęcie samolotu.

Zainstalowałam sobie tą aplikację i wiem, że na przykład w tej chwili nad moją głową przelatuje samolot lecący z Londynu do Singapury, który dotrze na miejsce za jakieś 9 godzin.

Istnieje nawet stowarzyszenie Warsaw spotters. Lot usypał im specjalną górkę ułatwiającą obserwację i robienie zdjęć przy Okęciu. Obdarowują każdego kto do stowarzyszenia wstępuje specjalną kamizelką, a wszystko po to, aby ta talibowa "rozrywka", była pod kontrolą.

Muszę się kiedyś na tą górkę wybrać.



poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Let's go sailing






        




            




 












Niezawodny plan na udany coroczny wypad na Mazury:

1.Charter zdezelowanej łódki z podartym żaglem, brakiem steru strumieniowego, nie działającą echo sondą oraz wylewającą się śmierdzącą wodą z zęzy, podczas przechyłów.  Koniecznie takiej, o której właściciel na stronie pisze, że jest z 2010 a tak naprawdę z 2005.

2. W drodze z Wawy na Mazury trzeba zatrzymać się na postój w Łomży w MC Donaldzie, co przygotuje nasz żołądek na niespodzianki  kuchni portowej np. knajpy Grota w Giżycku. Kuchnia wyborna. Jak ktoś nie próbował surowego kurczaka, to oni mają świetnego.

3. Odnośnie właściciela, to dobrze jest w czasie spisywania z nim umowy wszystkiego dobrze nie policzyć i nie sprawdzić, tak, żeby np. właściciel mógł powiedzieć, że było 6 obijaczy, podczas gdy było 5, ale ponieważ tego nie sprawdziliśmy będzie chciał od nas za zgubiony, nigdy nieistniejący obijacz kasę. 

4. Łódkę trzeba koniecznie w 10 osób wypożyczyć, w tym z Niedźwiedziem. Tradycyjnie zaopatrzy on załogantów w bezwzględną ilość miodo-cytrusa, tak, żeby jak co roku wszyscy padli jego ofiarą, co dostarczy zapomnianych chwil...

niedziela, 26 sierpnia 2012

Drinking too much beer side effects

Wczoraj przy piwie w nowym miejscu na rogu Marszałkowskiej i Wilczej powstał pomysł wypadu na weekend prawdopodobnie do Londynu. Ale ponieważ byłam tam x razy, zastanawiam się dziś, już na trzeźwo, czy by nie wymienić go na Amsterdam, w którym nie byłam.  
Knajpę, czyli Śródmiejską polecam za klimat i pozytywnych ludzi za barem. 
Pomysł wyjazdu do Paryża też urodził się po pijaku, chyba nawet w tym samym składzie co wczoraj :)


  















































Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...