Z Kudowy, która była dla nas bazą wypadową w Góry Stołowe, jest tak blisko do Pragi, że będąc już tak daleko od Warszawy, nie sposób było do niej nie pojechać. Pragę widziałam już wcześniej zimą, wiosną, jesienią, ale po raz pierwszy byłam tu latem.
I odradzam, bo topniejący asfalt i rzeka ludzi zalewa to miasto tak, że dla jednostki niewiele zostaje, przynajmniej w tej jej części, w której są atrakcje opisywane w przewodnikach i zaznaczane na mapkach rozdawanych wszędzie.
Ale jak się już program podstawowy zaliczy wystarczy pojechać na drugą stronę Wełtawy, parę przystanków od Mostu Karola, żeby znaleźć spokój w parku na Holeszowicach i zobaczyć gigantycznych rozmiarów metronom. Pójść do knajpy dla tubylców, na gulasz z knedlikami, albo smażony syr, gdzie jest dużo taniej.
Dodatkowa atrakcja tych okolic to Muzeum Techniki.
Po resecie w Muzeum, Mostem Czechów, przez Żydowską dzielnicę, ulicą najdrożyszych sklepów w Pradze wróciliśmy do centrum, które po godz. 17 było już bardziej przyjazne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz